poniedziałek, 30 września 2013

grzybobranie

Wczorajszy dzień minął nam pod znakiem miłego spotkania, zwiedzania i... grzybobrania :)
Kochani, J. i G. - Dziękujemy :)

A to nasze zbiory :)
Maślaki trafiły do sosu, a podgrzybki i kozaki do suszenia :)

środa, 25 września 2013

leczę się...

Niestety dopadło mnie przeziębienie... Rok temu w tym czasie też się kurowałam - ze Staśkiem w brzuszku... Teraz łatwiej, bo mogę leki brać bez strachu o Maleństwo.
Na razie jednak dominują domowe sposoby i jakoś daję radę :)
Mam tylko nadzieję, że Staśko się nie zarazi.

poniedziałek, 23 września 2013

"metkowiec"

Nasz Maluszek uwielbia metki. Wytrwale pracuje nawet z mało poręcznymi przedmiotami, by odnaleźć metkę i włożyć ją do buzi :)
Na Imieninki dostał od Cioci A. i Wujka M. Takiego oto "metkowca".

Tej polskiej firmy
Hit na rynku, bo przecież wszystkie dzieci uwielbiają metki. Bardzo ucieszyliśmy się z prezentu :) Tylko Staś jakoś tak podchodzi do tematu z dystansem.
Myślę, że w tej całej "fazie na metki" chodzi o ogrom pracy, jaką dziecko samo sobie zadaje i wykonuje odszukując metkę na miękkiej piłce, poduszce, misiu, gąsienicy... - na każdym przedmiocie w innym miejscu. Ile się muszą napracować te małe rączki, ile przy tym ćwiczenia małej i dużej motoryki, koordynacji, cierpliwości, a wszystko uwieńczone włożeniem metki do buzi.
A tu: wszystko na tacy - same metki - i czego tu poszukiwać, nad czym popracować?
Można ewentualnie pomiętosić miły materiał i poszukać "innej metki" - przyszytej na całej długości (z nazwą firmy) - co stało się ulubionym zajęciem Stasia podczas zabawy "metkowcem".
Dzieci często lepiej wiedzą, co jest dobre dla ich rozwoju niż producenci zabawek ;)

Produkt godny polecenia - wykonanie i materiały bardzo dobrej jakości.
Warto samemu sprawdzić, jak zareaguje dziecko na taką ilość ukochanych metek :)

niedziela, 22 września 2013

jesień w kuchni i zmiany na blogu

Za oknem szaro i mokro - czuć jesień.
A u mnie w kuchni przewijają się jesienne warzywa i owoce takie jak śliwki, jabłka, dynie, a ostatnio mam fazę na kapustę.
Więc były już żeberka w kapuście, klopsiki w kapuście i pomidorach oraz tradycyjne gołąbki. Jeszcze mi tylko bigosu do szczęścia brakuje ;)

A na blogu też małe jesienne zmiany w wyglądzie. Już tak mam, że od czasu do czasu lubię troszkę przemeblować to, co mogę w moim otoczeniu :)

Staśkowe kosmetyki do kąpieli

Do kąpieli Stasia używaliśmy już kilku preparatów i mam pewne przemyślenia i spostrzeżenia związane z tematem.
Na fotografii brakuje Emolium - to tej emulsji używaliśmy jako pierwszej i bardzo byłam z niej zadowolona. Bardzo ładnie nawilża skórę, jest całkowicie bezpieczna dla skóry noworodka.

Jako, że Staś ma na główce dużo włosków, od czasu do czasu myjemy je szamponem Johnson's - faktycznie nie przesusza skóry na główce i nie sprzyja powstawaniu ciemieniuchy, a przy tym jak pachnie :) Włoski po umyciu są mięciutkie i puszyste.

Gdy Staśko skończył pół roku Emolium zamieniliśmy na Oillan - widać różnicę w jakości produktów... Skóra po umyciu tą emulsją nie jest tak nawilżona, a włoski bardziej "przetłuszczone". Jest też zdecydowanie mniej wydajna.

Od czasu do czasu używamy płyn Babydream. Ładnie pachnie i pieni się - dodatkowe atrakcje przy kąpieli, ale nie jest tak dobra w nawilżaniu i zupełnie nie nadaje się do mycia włosów - po umyciu wyglądają naprawdę nieciekawie.

I Mustela - hit wyjazdu wakacyjnego. Miałam próbkę chyba od położnej i zostawiłam na wyjazd - taka mała fajna buteleczka. Emulsja świetna. Ślicznie pachnie, świetnie nawilża, i jest niesamowicie wydajna, i Staśkowe włoski też ją lubią :)

A po kąpieli od czasu do czasu oliwkowy masażyk z Hippem :)

czwartek, 19 września 2013

nowa książka Stasia

Do Stasiowej biblioteczki dołączyła, dzięki Cioci A. taka oto pozycja:

wyd. OLESIEJUK

Staśko zafascynowany dźwiękami i kolorami.
Czyta się bardzo dobrze, a dzięki dobrze zrobionym ilustracjom można jeszcze dużo opowiedzieć. Ilustracje bardzo ładne i czytelne. Ważne, że zwierzęta nie są przedstawione w formie bajkowej - udziwnionej, choć i tak fotografii nie zastąpią...
Książeczkę polecamy :)

środa, 18 września 2013

Imieniny - czyli wspomnienie Patrona

Na patrona naszego Synka wybraliśmy św. Stanisława Kostkę, którego w liturgii Kościół wspomina dziś.

Tak więc świętujemy :)

wtorek, 17 września 2013

sezon zupkowy ;)

Nasz Maluszek posiadł nową umiejętność - mocne zaciskanie ustek, gdy mama próbuje "zaparkować" mu w buzi łyżeczkę z obiadkiem...
Staś musi najpierw spróbować potrawę - otwiera buzię minimalnie, by tylko czubeczkiem języka posmakować danie, a później dopiero może jeść.
A gdy mu coś nie posmakuje, to buzia zamyka się na stałe i żadne prośby i namawianie nie skutkują... Trzeba szybko dać Małemu coś innego, bo buzia zamknięta, ale brzuszek nadal pusty...

Ostatnio nie przechodzą mu przez gardło zwykłe obiadki - takie, jakie do tej pory zjadał z chęcią, czyli duszone warzywa.
Staś ma fazę na zupki i to takie miksowane, więc mama miksuje i Staśko zjada z apetytem :)
Żeby jednak konsystencja dania stymulowała żucie pokarmu miksuję tylko część, a resztę rozgniatam widelcem i łączę - Staś całe szczęście zaakceptował taki kompromis :)

poniedziałek, 16 września 2013

w domu :)

Wakacyjny wyjazd za nami.
W Bieszczadach byliśmy ze Stasiowymi Dziadkami (moimi Rodzicami). Drudzy Dziadkowie też mieli jechać, ale musieli zmienić plany...
Mieszkaliśmy w Wetlinie, w jednym z tych domów. Pięknie było :)
Domek ładny, pięknie położony, z miejscem na ognisko, wyposażony we wszelkie potrzebne rzeczy.
Jeśli chodzi o pobyt z małym dzieckiem, to dość średnio - musieliśmy zabrać łóżeczko turystyczne. Ale najgorsza była woda (akurat w naszym domku, bo każdy ma swoją studnię) - śmierdząca wprost strasznie siarkowodorem... Czyli taka uzdrowiskowa... Ale nie dało się jej pić (o posiłkach dla Stasia i kąpaniu Małego nie wspominam...) Do kosztów wyjazdu musieliśmy doliczyć baniaki z wodą...
Jedzonko robiliśmy sami w domku (na wodzie butelkowanej oczywiście). Ale poszliśmy też do Gościńca. Raz sami - dzięki Dziadkom (nasze pierwsze wyjście we dwoje od narodzin Staśka). A raz ze Staśkiem - atmosfera jest tam bardzo miła, cicha muzyka, mało stolików, ze spacerówką jakoś udało nam się wjechać, ale... zero możliwości przewinięcia Malca - chyba, że ktoś preferuje jakieś powietrzne akrobacje, albo przewijanie u siebie na kolanach (Staś już jest za duży i  za ruchliwy na takie akcje). Pozostaje jeszcze możliwość przewinięcia na stoliku... ale nie chcieliśmy robić tego innym gościom, ze względu na zawartość pieluszki ;)...
Gdyby Staś już chodził, w domku byłoby nieciekawie... Schody, bez możliwości ich zabezpieczenia, niezabezpieczony barierką taras (z "wyjściem" na usypaną z kamieni stromą skarpę) - warunki do wzmożonej aktywności rodziców, a nie odpoczynku.
To tak jeśli chodzi o miejsce, w którym mieszkaliśmy.
A jeśli chodzi o to, co robiliśmy -
Nie chodziliśmy za dużo. Pojeździliśmy trochę po okolicy. Byliśmy w kilku schroniskach - krótkie trasy ze Staśkiem w chuście. Byliśmy w Schronisku pod Małą Rawką, Schronisku pod Honem, Schronisku pod Wysoką Połoniną. Podziwialiśmy widoki, pooddychaliśmy czystym powietrzem, zmieniliśmy klimat :)
Z nowymi siłami wracamy do codzienności :)