Na Imieninki dostał od Cioci A. i Wujka M. Takiego oto "metkowca".
Hit na rynku, bo przecież wszystkie dzieci uwielbiają metki. Bardzo ucieszyliśmy się z prezentu :) Tylko Staś jakoś tak podchodzi do tematu z dystansem.
Myślę, że w tej całej "fazie na metki" chodzi o ogrom pracy, jaką dziecko samo sobie zadaje i wykonuje odszukując metkę na miękkiej piłce, poduszce, misiu, gąsienicy... - na każdym przedmiocie w innym miejscu. Ile się muszą napracować te małe rączki, ile przy tym ćwiczenia małej i dużej motoryki, koordynacji, cierpliwości, a wszystko uwieńczone włożeniem metki do buzi.
A tu: wszystko na tacy - same metki - i czego tu poszukiwać, nad czym popracować?
Można ewentualnie pomiętosić miły materiał i poszukać "innej metki" - przyszytej na całej długości (z nazwą firmy) - co stało się ulubionym zajęciem Stasia podczas zabawy "metkowcem".
Dzieci często lepiej wiedzą, co jest dobre dla ich rozwoju niż producenci zabawek ;)
Produkt godny polecenia - wykonanie i materiały bardzo dobrej jakości.
Warto samemu sprawdzić, jak zareaguje dziecko na taką ilość ukochanych metek :)
Oooo... czyli jednak jest to "hit" bez szału. ;) No cóż, metodą prób i błędów postaramy się znaleźć coś innego, na przyszłą okazję. ;) Może kolory też są nie te? A może byłby bardziej ciekawy, gdyby był to np Miś z metkami, a nie taki kwadracik... A może jeszcze trochę czasu i kiedyś się do przytulanki przekona? ;)
OdpowiedzUsuńA jak nie, to trudno ;) Ciocia poszuka czegoś nowego. ;P
Wystarczy zostawiać metki przy innych zabawkach :)
UsuńA "metkowiec" do przytulania i miętoszenia jest w sam raz :)